O SPEKTAKLU

1. INSPIRACJA
Inspiracji było kilka. Po pierwsze - ambicja. Chcieliśmy zmierzyć się z utworami Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego z "Teatrzyku Zielona Gęś". Na pozór zabawne i proste teksty w rzeczywistości okazały się nie lada wyzwaniem, a ich "przetłumaczenie" na język teatru zabrało nam mnóstwo czasu

Monika Rokicka (instruktor grupy): Gałczyński był wyzwaniem dla wszystkich, ze mną włącznie. Nie do końca czuję groteskę jako formę sceniczną. Do "Teatrzyku Zielona Gęś" przymierzałam się kilkakrotnie, zawsze z tym samym, bardzo mizernym skutkiem. Cieszę się, że w końcu się udało.

Drugą inspiracją był spektakl przygotowany przez Klub Kultury Falenica pt. Bal u prof. Bączyńskiego” wg Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Obejrzeliśmy przedstawienie i stwierdziliśmy, że niemożliwe jest, by z tych tekstów nie dało się wyciągnąć więcej. Postanowiliśmy spróbować. "Wyciąganie" okazało się trudniejsze niż nam się wydawało i ciągle trafialiśmy na jakieś "miny" zastawione przez autora. Skrótowość, język, aluzje, sensy doprowadzały nas do szału, zwłaszcza, że każda kolejna próba przeniesienia ich na scenę kończyła się fiaskiem.

Trzecią inspiracją była chęć odejścia od teatru plastycznego i zrobienia czegoś, co zupełnie nie jest w stylu Assunty. Od kilku lat naszą specjalnością stały się przedstawienia oparte na ruchu i muzyce. Chcieliśmy zmierzyć się ze słowem. Obiecaliśmy podczas poprzedniej edycji Warszawskiego Festiwalu Teatralnego Młodych, że kolejny spektakl zrobimy z tekstem. I zrobiliśmy :)



2. O  SPEKTAKLU

Teatr ma nienaganną opinię. Mówi się, że jest wzniosły,  że porusza istotne treści, uszlachetnia duszę. W teatrze wypada być eleganckim, i z wyrazem ukontentowania kontemplować wysmakowaną sztukę. Ale wystarczy zajrzeć za Kurtynę… Za Kurtyną dzieją się rzeczy niecodzienne. Teatralne obrazy tracą swoje  dostojeństwo, i obnażają swoją prawdziwą  naturę – szczerą, dosadną i w dużym stopniu absurdalną. Za kurtyną całkowicie  dozwolone jest zarykiwanie się ze śmiechu  i wytrzeszczanie gał w niepomiernym zdziwieniu. To tam, w świecie wciąż kreowanym (i kreującym) Hamlet styka się ze Szczękami, Bóg z Czasem Apokalipsy,  a sama Logika przystaje i drapie się po głowie z niepewnym wyrazem twarzy. „Kurtyna”, spektakl Grupy Teatralnej Assunta, nadaje nowy wymiar twórczości legendarnego „Teatrzyku Zielona Gęś”. Ta współczesna interpretacja służy nie tylko przypomnieniu publiczności o uniwersalnej twórczości Gałczyńskiego,  ale dodaje też do niej aspekt indywidualny – pokrętną i przezabawną opowieść o upartym dążeniu do sławy. Opowiada historię, która zdarzyć się mogła  tylko w jednym miejscu – za kurtyną.
3. WIDZOWIE O SPEKTAKLU

Moim zdaniem spektakl był bardzo dobry. Spodobał mi się ze względu na specyficzny humor i odzwierciedlenie rzeczywistości w krzywym zwierciadle (np. epizod z panem Boskim). Aktorzy grali fantastycznie, wkładając całe serce w swoje role. "Assunta"  udowadnia, że nie trzeba mieć wyszukanych strojów, ani rekwizytów aby stworzyć dobrą sztukę. (Sandra)

*   *   *
Ten spektakl to dynamit. Myślę, że żaden mózg nie wpadnie na coś tak skondensowanego, dynamicznego, dowcipnego, inteligentnego...etc...etc.. Ja nie widziałem jeszcze nic lepszego. Zaskoczyło mnie to ma maxa! Minęło kilka dni a wciąż siedzą mi w głowie te scenki!(Wiesław)

*   *   *
Nowy spektakl "Assunty" mnie zaskoczył. Wiedziałam, że popłyną łzy, ale nie spodziewałam się, że ze śmiechu! Grupa znana z bardzo wzruszających przedstawień, tym razem zrobiła coś przezabawnego. Utwory Gałczyńskiego znalazły zupełnie nowe konteksty, przez co stały się naprawdę zabawne dla  widza w każdym wieku. (Anna)

*  *  *
W spektaklu "Kurtyna" najbardziej podobali mi się aktorzy. Nie znam się na tym, ale chyba musieli włożyć w to przedstawienie dużo pracy. Szczególnie w pamięć zapada scenka rodzinna i idealnie równe ruchy wszystkich występujących. Nie mam pojęcia, jak można coś takiego zrobić! I oczywiście bardzo podobała mi się dziewczyna ze sceny z manekinem (przyp. red. Basia, scena pt. Żarłoczna Ewa). Stworzyła bardzo fajną postać, zabawną i przekonującą. (Tomasz)

*   *   *
Ten mały ze sceny rodzinnej po prostu mnie rozwalił! (przyp. red. Kacper, scena pt. Szczęście rodzinne) Gość po prostu wszedł na scenę i oczu nie można było od niego oderwać. Nie wiem, jak można stworzyć postać z samych och i ach, ale jemu się udało. Swoboda, z jaką grał, bardzo mi się podobała. Pełen szacun (Jacek)